Jeszcze jakiś czas temu, nikt nie słyszał o takiej kategorii, jak przejezdność. Zmieniło się to jednak dzięki specjalnej ustawie, która wprowadziła do dyskursu politycznego nowy termin. Zrobiono to nie tylko po to, żeby jakoś uzgodnić stan prawny, ale także po to, żeby zaznaczyć, że wszystko na euro jest już prawie gotowe.
Co innego jest bowiem powiedzieć o autostradzie, że jej jeszcze nie ma, a co innego rzec, że jest przejezdna. Przejezdna, to już coś! Niby jeszcze czegoś brakuje do szczęścia, ale urzędnicza machina już zadekretowała.
Skoro tak, to w świadomości obywatela rodzi się przekonanie, że sytuacja wkroczyła już w swoje decydujące stadium, skoro nawet Państwo uznało, że autostrada jest już na tyle ukonstytuowanym bytem, że można określać jakie posiada cechy. A jeśli posiada cechy, to musi istnieć. Stąd rodzi się pokusa, żeby powiedzieć: tak, mamy w Polsce autostrady, przecież są przejezdne!